czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział V

 Ohayo.. 
Ohohoh. Już V rozdział. *o*
Ale mimo to, dalej nie komentujecie. Przykro nam, bo komentarze dodają otuchy i wie się, że ma się dla kogo pisać dalej. Ale naszą motywacją jest również to ile odwiedzin, jest na blogu. Dziękujęmy! 
A teraz zapraszam do lektury. :D


Kiyomi - fioletowy
Emikoo - biały
-----------------------------------------------------------------------





Słysząc krzyk Bianci przeraziłam się. Zaczęłam się rozglądać po pokoju perkusisty. Musiałam coś w nim znaleźć. Zaczęłam przeszukiwać rzeczy. Ach tu bicz, o właśnie powiem Biance o nim, ale to potem. Znalazłam scyzoryk po czym chwyciłam go w dłoń i otworzyłam. Nie byłam pewna czy dobrze robię, ale chodziło tu o moją przyjaciółkę. Zeszłam po cichu na dół, a widząc ją przypartą do ściany przez gitarzystę ledwo co powstrzymałam się od psięcia Znalazłam się szybko przy gitarzyście i przyłożyłam mu scyzoryk do gardła.

- Spróbujesz jej coś zrobić debilu, a przysięgam pożegnasz się ze swoim Fuji'm. - Syknęła głośno, ale mimo to on ie reagował. Sama zaczęłam się go bać, ale cóż, wykonałam krok to muszę go dokończyć. Zaczęłam szukać wzrokiem wokalisty i perkusisty, ale ich nie widziałam, Kurwa, ze co?! Zostawili nas na pastwę losu z nimi, mimo że wiedzieli co mogą nam zrobić. No tak faceci oni nigdy nie są odpowiedzialni. Spojrzałam na kanapę gdzie tamci pili, nawet nie byli zainteresowani tym co się tu dzieję.

Widząc Laurę, zatkało mnie, nie chciałam, żeby jej się coś stało, a ona próbowała mi pomoc.
Oczywiście Aoi mało sobie z jej gróźb robił, za to jego ręką wędrowała coraz niżej, teraz zamiast na biodrze była na tyłku.
Ciekawe co zrobi jak pojawi się Kai? Powie, że ja się do niego dobierałam?
Taaa, wcale by mnie to nie zdziwiło.

- Laura. – Mruknęłam po polsku, Aoi zaczął mi się przeglądać uważniej i docisnął mnie jeszcze bardziej, a ucisk na nadgarstkach się wzmocnił, syknęłam z bólu.- Wynoś się ja sobie radę dam. Nie wiem, weź telefon, wyjdź stąd odejdź kawałek i zadzwoń, po kogoś nie wiem, ale znikaj stąd.

Że co proszę?! Miałam ją o tak po prostu zostawić tu?! O nie co to to nie. Laura przypomnij sobie czego się uczyłaś na aikido jak chodziłaś. Cholera nie pamiętam nic. A niech by to szlag trafił, akurat gdy to jest potrzebne to nic nie pamiętam. Zadrżałam widząc, ze ten dobiera się coraz bardziej do niej, co by tu zrobić. Moją uwagę przykuł wazon z różami czarnymi i jedną czerwoną na środku. No cóż.

- Kai odkupię Ci ten wazon. - Mruknęła sama cicho do siebie i go chwyciłam, uderzyła nim w głowę gitarzysty, na co on nawet nie zareagował tylko spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem i puścił Biance. Odetchnęłam z ulgą, ze udało mi się odciągnąć uwagę od niej, ale teraz ja miałam kłopot. Przeżyłam już raz gwałt to czemu teraz bym nie miała? W końcu najważniejsze dla mnie było bezpieczeństwo przyjaciółki. Podszedł do mnie i chwycił mnie z nadgarstki dość mocno i zaczął muskać szyję. Powstrzymywałam się od westchnięcia . - Bianca uciekaj na prawe, dam sobie radę. - Szepnęła cicho.

Skurczybyk miał mocną głowę uderzenie Laury nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
To ja powinnam się opiekować Laurą, do tego nie miało prawa dojść, gdybym tylko była mądrzejsza.
Spojrzałam na Reitę i Uru. Serio Oni gadali o gitarach gdy Aoi … Faceci to debile.
Chwyciłam butelkę o rozbijałam o jego głowę, na co gitarzysta przestał się ruszać, wzięłam kolejną i powtórzyłam czynność, na co mężczyzna złapał się za głowę i oparł o ścianę, dopiero teraz pozostała dwójka zwróciła na nas uwagi. Aoi posłał nam mordercze spojrzenie i zaczął przeklinać.
Złapałam moją przyjaciółkę za rękę i wybiegłyśmy z domu. Po jakiś 5 minutach gdy zauważyłyśmy, że nikt nas nie goni, zwolniłyśmy.

- Dziękuje i przepraszam to wszystko moja winna. - Mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.


Kucnęłam by złapać tchu. Bianca kazała mi biegać, a to dla mnie było męczące. Na dodatek miałam astmę.

- Nie gadajmy już o tym, okej? - Spytałam cicho i usiadłam pod drzewem. To co się stało uświadomiło, mnie, ze oni nie są jednak normalni. - Teraz wiemy, ze mamy się trzymać od nich z daleka. - Racja. - Odpowiedziała Bianca i usiadła obok mnie. - Będzie dobrze. 

Taak, będzie. Damy radę, zresztą zawsze dawałyśmy sobie radę, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Uśmiechnęłam się, że wyszłyśmy z tamtą. Byłyśmy bezpieczne i to było najważniejsze.

Super, nie było nas tam, ale nasze rzeczy, dokumenty, telefony, pieniądze wszystko tam zostało. Będę musiała po nie wrócić, przecież , nie będziemy spały na dworze, a bez pieniędzy i dokumentów nie zameldujemy się w żadnym hotelu.
Liczyłam, że może spotkamy Kai’a albo Ruki’ego, ale nie. Zresztą mają nas gdzieś, zostawili nas, bez słowa.
Byłam chyba zbyt ufna, tak tylko teraz za to mogła zapłacić moja przyjaciółka, a na to nie mogłam pozwolić.

- Laura mam do Ciebie prośbę. To bardzo ważne, mam nadzieje, że mnie posłuchasz. - Mruknęłam patrząc dziewczynie w oczy. - Zaczekaj tu na mnie dobrze? Nie ruszaj się stąd ani na krok.

Taak, byłam idiotką, ale musiałam odzyskać chociaż nasze pieniądze i dokumenty. Po chwili wstał i rzuciłam się biegiem w stronę domu, z którego dopiero co uciekłyśmy.


Kurwa, kurwa, kurwa... Czy ją pojebało, naprawdę?! Westchnęłam załamana, na pewno jej nie posłucham. Przecież on mógł jej zrobić wszystko, a jak bym miała tutaj siedzieć? O nie. Nie ma mowy. Wstał spod drzewa i ruszyłam szybkim krokiem za nią. Pech chciał, ze złapał mnie deszcz, ona na pewno już była w środku, więc rzuciłam się biegiem do domu. Wparowałam tak szybko szukając wzrokiem Bianci. Lecz nie widziałam jej nigdzie.

- O kto tu wrócił. - Mruknął z uśmiechem Yuu. - Wróciłaś zrobić mi dobrze? - Prędzej wolałabym zostać podpalona, niż mieć w ustach twojego chuja. - Syknęłam, może nie było to za dobre posunięcie. 

Byłam zdziwiona, ze Bianci tu nie było. Co się z nią stało, podczas gdy biegła tu. Przecież nie wyprzedziłam jej, prędzej auto jakieś mnie minęło. No tak Laura, właśnie oni po Ciebie jadą, a ty jesteś tu zdana na siebie. Gitarzysta podszedł do mnie z wrednym uśmieszkiem. O nie tym razem nie dam się mu tak łatwo. Widziałam, że Uru i Rei leżeli pobici przez niego, ale jak? Przecież są przyjaciółmi, a ty okazuje się, że nie. Podczas gdy ja nad tym rozmyślałam, przyparł mnie do ściany od razu przykładając kolano do krocza. Wydałam z siebie cichy pisk. Chciałam bym ten gwałt, który był  nieunikniony za sobą.

Gdy biegłam natknęłam się na na mojego „cudownego” chłopaka i Ruki zatrzymali samochód i podeszli do mnie.

- Co się stało? – Kai podszedł do mnie i chciał mnie przytulić na to odsunęłam się od niego.

- Odwalcie się ode mnie! Jesteście nienormalni! Myślałam, że mogę Ci ufać!- Podeszłam do blondynka i go lekko pchnęłam. - A ty jesteś jeszcze gorszy od tego majoneza. Zostawiliście nas, Ty zostawiłeś Laurę samą, z nim, zwłaszcza kiedy zaczęła Ci ufać. Poradzę sobie bez Was.

Ruszyłam przed siebie po chwili poczułam jak jakieś silne ramiona mnie obejmują, mimo, że próbowałam, nie mogłam się wyrwać.

- Cii. - Mruczał Kai głaskając mnie po głowie. - Z kim was zostawiliśmy, przecież są z Wami Reita , Uruha i …

- Aoi, ten niewyżyty zboczeniec. On się do nas dobierał, a tamci nic nie zrobili. Uciekłyśmy, ale nic nie miałyśmy, więc postanowiłam wrócić po dokumenty, ale Laura, cholera Laura została pod drzewem.

- Skoro Aoi to zrobił musiał być w złym nastroju i pijany. – Mruknął Ruki.

- Ty go jeszcze bronisz?! Ale nie czułam od niego alko… mięta, czułam miętę, chciał tym zabić… cholera Kai jedź pod drzewo po Laurę i daj jej to. –Podałam mu fragment mojego wisiorka, Laura miała drugą połówkę. - Będzie wiedziała o co chodzi. A my idziemy do domu, mam nadzieję, że jej tam nie będzie.

Po jakimś czasie znaleźliśmy się w domu , na podłodze leżał Uru i Rei, a po chwili zobaczyłam Laurę z Aoi’m.

Ruki widząc to rzucił się na starszego gitarzystę, ten się tego kompletnie nie spodziewał i maleństwu udało się przewrócić po chwili obaj leżeli na podłodze.
Poleciałam szybko do kuchni i wzięłam jakąś wielką ścierkę, po czym związałam ręce Aoi’ego za jego plecami. Po czym z całej siły kopnęłam go w klatkę piersiową , a mężczyzna upadł.

- Laura? – Powiedzieliśmy jednocześnie z Ruki’m. – Wszystko dobrze? 
 
Nic do mnie nie docierało. Nie chciałam z nikim gadać. Skuliłam się pod ścianą, widocznie załamana. Ruki kucnął obok mnie i mnie przytulił. Odepchnęłam go od razu od siebie, nie chciałam już mieć żadnego chłopaka. Wszyscy byli tacy sami, pragnęli tylko seksu i tylę.

 - Laura? - Szepnęła Bianca widocznie zmartwiona moim zachowaniem. Widać było, że Ruki też był zmartwiony. Po 10 minutach zdobyłam się na odwagę. 

 - Bianca powiedź mu o tym czemu się tak zachowuję. - Szepnęłam po polsku by tylko ona mnie rozumiała. Wstałam szybko i poszła do łazienki, w której się od razu zamknęłam.

 Laura kurwa on Cię tylko dotykał, a ty już popadasz w histerię, uspokój się – mówiłam to do siebie chodząc w ta i we tą po łazience. Usiadłam na zimnych kafelkach i odetchnęłam. Zaczęłam się uspokajać i to było najważniejsze. Chciałam uciąć jaja temu kretynowi, ale zapewne Bianca y mnie powstrzymała. Zaśmiałam się wspominając jeszcze nasze stare rozmowy o tym wszystkim, co by się stało jak byśmy ich spotkali. Polepszyło mi to humor i to o wiele.

Patrzyłam jak moja przyjaciółka udała się do łazienki, a Ruki patrzył na mnie wyczekująco. Kai natomiast oddał mój wisiorek i zajął się swoimi przyjaciel ami, nie byli aż tak bardzo obici.
Wyjaśniła wokaliście całą historię, ten ani razu mi nie przerwał tylko kiwał głową.
Po jakimś czasie podeszłam pod drzwi łazienki i zapukałam.

- To ja, twoja nienormalna, słabo myśląca i beznadziejna przyjaciółka. Wpuścisz mnie? – Zapytałam, po chwili drzwi się otworzyły.

Spojrzała na mnie i usiadła na podłodze.

- Wyjaśniłam wszystko Ruki’emu. Powiedział, że rozumie i że mu przykro. Nie będzie Cię już naciskał, ale liczy, że kiedyś mu zaufasz. Wiesz. – Wskazałam na drzwi. - Zawsze możemy ich wykastrować. 

Moja przyjaciółka zaśmiała się.

- Jeej, czyli dalej potrafię Cię rozbawić. Wybacz, że to tak długo trwało po drodze spotkałam Kai’a i Ruki’ego, wyjaśniłam im sytuację. Kai miał po Ciebie jechać, a czułam, że nie będziesz chciała, z nim mieć nic wspólnego, więc podałam mu wisiorek. – Mimowolnie dotknęłam go. – Liczyłam, że zrozumiesz o co chodzi.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko mi się przypatrywała po czym uśmiechnęła się. Okey , coś kombinuje.

- Wiesz, że znalazłam w pokoju Kai’a bicz? – Zachichotała Laura.

- Serio?! Bez jaj, nie wierzę. – Też zaczęłam się śmiać, prawie kładąc się na podłodze. - Kai.. Ty mi lepiej powiedź, co ja mam zrobić…

Nie mogłam skończyć wypowiedzi, bo rozległo się pukanie do łazienki.

- Dziewczynki ja wiem , że załatwiacie ważne kobiecie sprawy i tak dalej, ale ja naprawdę muszę skorzystać z kibelka. – Zapiszczał Uruha.


Spojrzałyśmy po sobie i się zaśmiałyśmy. A niech biedaczek sobie poczeka. W końcu to teraz my byłyśmy w tym domu najważniejsze po tym co się stało, więc mógłby trochę nas zrozumieć i jeszcze trochę wytrwać.

- Uruś, skarbie idź w krzaczki my tu o ważnych rzeczach gadamy! - Zaśmiałam się, szkoda mi go było, ale cóż musiałyśmy się w końcu z czegoś pośmiać. Nie wiadomo czemu, ale ta sytuacja spowodowała, że zaufałam wokaliście. - Dobra Bianca schodźmy na dół, bo ten zaraz zrobi tu powódź.

 - Masz całkowitą rację, więc się pośpieszcie! - Krzyknął Uru zza drzwi. 

Wzruszyłyśmy obie ramionami i wyszłyśmy z łazienki, a ten w tempie ekspresowym zamknął drzwi i wiadomo co dalej. Zeszłyśmy na dół spokojnie. Ach, właśnie musiałam odkupić Kai'owi wazon i róże. Westchnęłam cicho. No cóż ja go zbiłam to odkupię.

Gdy zeszłyśmy na dół, zobaczyłyśmy, że chłopcy sprzątali, alkohol leżał na stole na stole, ale nigdzie nie było Aoi’ego.
Wokalista z perkusistą uśmiechnęli się na nasz widok. Usiadłyśmy na kanapie, od razu widać, że Laurze poprawił się humor, bo ciągle gadała o biczu w pokoju bruneta.

- Zjem Cię. – Mruknęłam, ale pech chciał, że usłyszał to basista, który szedł w naszą stronę i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Ale dlaczego? Ja chciałem dać Wam po kwiatku. – Powiedział zawstydzony, taak kwiatku z wazonu Kai’a ale mniejsza o to. - Niee wiedziałem, myślałem, że to były żarty.

 Zaśmiałam się słysząc to. Nie wiem, czemu ale wszyscy jakoś byli dla nas mili, aż za bardzo. Dobra Laura skończ z tym prywatnym śledztwem, bo to się źle skończy znowu. Patrzałam cały czas na wokalistę, który przykuł moją uwagę, nic do mnie nie docierało co kto do mnie mówił, tak jak bym się....tak zakochała. No, ale przecież nie powiem tego nikomu. Zamknęłam oczy i otworzyłam je znowu przeraziłam się, wokalista stał nade mną tak blisko, że jeden nie ostrożny ruch.... i bum!

Rei i kwiaty? Czemu nie? Za to coś czułam, że moja przyjaciółka coraz bardziej przekonuje się do małego wokalisty.
Pech, albo nie pech, przeznaczenie czy też nie, zależy kto w co wierzy spowodowało, że Ruki zahaczył o coś, potknął się chcąc się wyratować jego ręce spoczęły na kanapie, a Laura znalazła się miedzy nimi, natomiast twarzy blondynka była blisko jej twarzy. Ich usta spotkały się ze sobą. Po raz pierwszy chyba Laura nie odskoczyła.
Niestety tą romantyczną chwilę przerwał dźwięk telefonu. Zaraz … to mój dzwonek , a to oznacza, że Laura ma mój telefon.

- Eeee, nie chcę Wam przeszkadzać, ale Laura inteligencjo Ty cały czas miałaś telefon przy sobie? – Mruknęłam.

Dziewczyna nic nie powiedziała tylko mi go podała.
Spojrzałam na wyświetlacz. O nie, na tą rozmowę nie jest gotowa, odrzuciłam połączenie. Czemu teraz do mnie dzwonił? Przez ostanie pół roku miał mnie gdzieś. Niestety telefon znowu zadzwonił i zaczął wibrować. Cóż, chyba nie mam wyjścia, chwyciłam kieliszek wódki i go wypiłam a następnie ruszyłam na balkon, by porozmawiać z kimś z kim nie chciałam. Zostawiłam Laurę, ale coś czułam, że teraz jej to nie przeszkadza, była zajęta czymś wróć kimś innym. 

 Laura uspokój się oddychaj to nic takiego tylko głupi pocałunek. Wokalista uważnie na mnie patrzył by wyłapać co chodzi mi po głowie, niestety nie udało mu się to.

 - Przepraszam Laura. - Mruknął cicho. Kai zaczął się śmiać z tego co tu zaszło.

 - Nie przepraszaj. - Szepnęłam od razu, na co blondynek się uśmiechnął, pogłaskał mnie kciukiem po policzku i puścił oczko. 

- Idź sprawdzić co z Bianca, coś się chyba stało, bo wyleciała na balkon gdy ktoś zadzwonił. - Mruknął do mnie, w sumie racja, ciekawe kto to do niej tak uparcie zdzwonił. Tylko, żeby nie rodzice, bo Bianca by się rozgadała i wypaplała co tu się nam przydarzyło. Ruszyłam na balkon, ale przed nim się zatrzymałam słysząc jak by na kogoś krzyczała.

- Ciebie powaliło do reszty. Nie. To nie tak. Nie ma mnie w Polsce. Nie powiem Ci. Gdzieś. Co? Nie, nie chcę, rozumiesz? Zostaw mnie, nie dzwoń do mnie. Co? A co Cię to obchodzi czy mam kogoś? Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Nie dzwoń do mnie, traktuj mnie jak bym umarła, jakby mnie nie było. Jestem martwa dla Ciebie, jasne?! – Krzyknęłam i się rozłączyłam.

Cóż, chyba w tym momencie, chciałam, żeby tak było, potarłam ręką delikatnie prawy nadgarstek.
Mam nadzieję,że nikt nie poszedł za mną, nie chciałam z nikim rozmawiać.
Telefon zapiszczał odnajmując , że dostałam sms-a. Odczytałam go, był od niego.
„ To jeszcze nie koniec” brzmiała treść.
Wyszłam z balkonu i wpadłam na moją przyjaciółkę.

- Laura? Jak długo tu jesteś? Ile słyszałaś? – Zadałam te pytania, mimo iż nie czekałam na odpowiedź i ruszyłam w stronę pokoju perkusisty. 

 Wiedziałam to on do niej dzwonił. Zdziwiłam się również jej reakcja, zawsze gdy on dzwonił to mówiła mi o tym, a teraz co? Co się takiego zmieniło, że nie ufamy już sobie na tyle by powiedzieć nawet najmniejszej rzeczy. Weszłam na balkon i usiadłam na kafelkach patrząc w niebo. Wyciągnęłam swój telefon i spojrzałam na wyświetlaczu , było tak nasze wspólne zdjęcie na lotnisku w Tokyo, które sobie zrobiłyśmy.

- Ej co się stało? - Spytał Reita wchodząc na balkon by zapalić, podał mi rękę bym wstała z czego skorzystałam. - Może nie jestem dobry w tym by zrozumieć, ale chociaż spróbuję. 
- Po prostu wszystko się pierdoli. - Szepnęłam załamana, wyciągnął paczkę papierosów i podał mi jednego i zapalił. Dawno nie paliłam to też zaczęłam się krztusić, ale po chwili wszystko było okej.

 - A dokładniej? - Spytał unosząc brew ku górze. - Co się psuje? 

 - Moja przyjaźń z Bianca, nie potrafimy nawet powiedzieć o swoich problemach, przez to, że tu przyjechałyśmy oddaliłyśmy się od siebie i to widać. - Szepnęłam smutno. 
 
Nie chciałam jej martwić, wiedziałam, że mi pomoże, ale nie mogę całe życie na kimś polegać, przez to znalazłam się w tamtej sytuacji i nie chciałam powtórki z rozrywki. Miałam zacząć nowe życie bez niego. Tak chciałam o nim zapomnieć, prawie mi udało.
Wróciłam pod balkon i słyszałam końcówkę rozmowy Laury z basistą. Moja przyjaciółka pali? Tak dawno nie widziałam ją z papierosem . Musiała być zdenerwowana.
Obiecałam, że z nią wrócę, ale się bałam. Im byłam dalej od niego tym lepiej.

- Laura. - Mruknęłam załamana wchodząc na balkon. - A co jak on mnie znajdzie ?



Westchnęłam słysząc to 'co jak on mnie znajdzie '. Przecież byłyśmy w Japonii. Spojrzałam na Reite pokiwał głową i zgasił papierosa po czym wyszedł zostawiając mnie samą z nią.

-Bianca. - Mruknęłam cicho, podeszła do mnie. - Jesteśmy w Japonii, wiesz, że on nie ma kasy na bilet, a nawet jeśli nie znajdzie nas. 

- Ale on tu może przylecieć przecież! - Zaczęła panikować. 

 -Bianca opanuj się, nie znajdzie nas tutaj, a nawet jeśli to nie ręczę za siebie, słyszysz?! - Mruknęłam stanowczo by się uspokoiła. - Niech spróbuje tylko do Ciebie podejść, a przysięgam będzie z nim źle. - Warknęłam cicho i zgasiłam papierosa, moja przyjaciółka mogło po raz pierwszy jaka jestem zaradna w takich sytuacjach po nie udanej próbie z Aoi'm. Zostawiłam ją samą na balkonie i poszłam na dół do chłopaków.


 ------------------------------------------------------------------------

Miło by było jak by pojawiły się dwa komentarze. : D

sobota, 22 lutego 2014

Rozdiał IV

I tak oto czwarty rozdział nadszedł. Dziękujęmy bardzo za komentarz. Cieszymy się bardzo, że podoba się opowiadanie.
Zapraszamy do lektury.


-------------------------------------------------------------------



Okey, widać wyraźnie, że blondynek coś kombinuje, tylko nie wiedziałam jeszcze co. Także było widać, że Laura biła się z myślami, co zrobić, wyglądało to tak jakby Ruki pokrzyżował jej jakieś plany.
Gdy weszłyśmy do restauracji, odezwał się blondynek : To co dla Was dziewczynki? Happy Meal bo jesteście takie drobniutkie?

- O nas się nie martw Rukiś, same damy sobie radę. A Ty maleństwo co zjesz? Weź sobie coś dużego, może urośniesz. - Mruknęłam złośliwie, nie lubiłam jak ktoś mówił do nas dziewczynki.

- Odezwała się ta co jest wielka. Jesteś niższa ode mnie.

- O parę centymetrów. - Po chwili zauważyłam, że do Mc wszedł perkusista, który skończył palić. - Kai, powiedz mu coś, on nabija się z mojego wzrostu.

- Nie moja winna, że jesteś mała.

- Mała jest Twoja pała, ja jestem niska.

Cóż, maleństwo wyglądało jakby chciała mnie zabić, a Laura cały czas się śmiała, z naszej małej "kłótni"

- Ty, a twój ma 40 centymetrów, nie? - Palnęłam głupio, zaczęłam zastanawiać się czemu bronie wokalistę. 

Po prostu poszłam zająć miejsce, ona z tą rękę nie mogła nic robić praktycznie. Zabolał mnie argument, który Kai powiedział w sprawie mojej przyjaciółki. 


- Co chcesz mała? - Spytał Ruki.


- Kawę. - Odpowiedziałam cicho.


Odszedł do tamtych by zamówić wszystko.
Przysięgam, gdyby nie jej ręką w szynie, już dawno przerobiłabym ją na Marmurka.
Chłopcy zaczęli się kłócić, po czym po 10 minutach zdecydowali co zamówić, ja zamówiłam tylko colę, usiadłam koło Laury, a wokalista z perkusistą czekali na zamówienie.


- Ej słońce, nie przejmuj się tym co mówił Kai. - Mruknęłam do niej z uśmiechem i dotknęłam jej dłoni. - Dziękuje, wiem, że robiłaś to wszystko mimo, że nie miałaś ochoty. Jak chcesz powiem im, że wolimy wrócić do hotelu.

Westchnęłam załamana. Dlaczego ona musiała mnie stawić teraz pod murem. 

- Kai teraz to twój chłopak, nie dopuści do tego byś go.zostawiła. - Mruknęłam. - Ale ja Cię samej nie zostawię, bo.jeszcze coś Ci się może stać. 


- Macie kochane zamówienia. - Mruknął Kai podając Biance cole, a mi kawę. 


Po chwili dołączył do nas Ruki z szerokim uśmiechem. Zdziwiłam się i to bardzo. Spojrzałam na Biance myśląc, że ona coś wie.

Że też oni mają wyczucie i zawsze pojawiają się w takim momencie.
Szepnęłam jedynie do Laury dziękuje i przecząco pokręciłam głową.
Ten mały kurdupel ma za duży zaciesz, coś kombinuje, dobra miałam tego dość, tej zabawy w kotka i myszkę.


- Ruki pozwól na chwile. - Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni, wyszłam z nim przed restaurację.


- Więc o co chodzi? Mogę zapalić? - Po tym jak kiwnęłam głową wyjął zapaliczkę i podpalił papierosa, wyciągnął pudełko w moją stronę.


- Nie dzięki. - Odpowiedziałam. - Czego Ty właściwe chcesz od Laury? Jeśli ma być tylko Twoją zabawką daj jej spokój.


- To nie tak. - Mruknął zaciągając się i wypuścił dym w kształcie kółeczka. - Zależy mi na niej, nie skrzywdzę jej. 


Cały czas mu się przypatrywał, po pewnym czasie, kiedy ludzie ciągle Cię okłamują, możesz się nauczyć rozpoznawać kiedy mówią prawdę, a kiedy nie. Czułam, że blondynek jest ze mną szczery


- Tylko to chciałam wiedzieć. - Powiedziałam. - A skrzywdź ją, to nakopie Ci do dupy, jasne?


Nie słyszałam jego odpowiedzi, bo już wróciłam do środka, siadając przy swoim chłopaku, napiłam się coli, po chwili wrócił Ruki dziwnie mi się przypatrując.

Byłam bardzo ciekawa o czym rozmawiali. Spojrzałam na nią i wywróciłam oczami. Upiłam, łyk kawy. Taak Japonia inny smak kawy zapomniałam.

- Ja chcę do Polski do mojej ukochanej kawy. - Szepnęłam załamana. Nie to, że ta mi nie smakowała, ale wolałam naszą. Spojrzałam na zegarek. Uh...grubo po 21.


- Jest już późno, może będziemy się zbierać? - Spytał wokalista obejmując mnie ramieniem. Spojrzałam błagająco na swoją przyjaciółkę, ale ona tylko się zaśmiała.


- Bianca dzisiaj zostaniesz zjedzona. - Mruknęłam stanowczo. - Pobawię się w kanibala. 


- Ej, a spróbujesz ja tknąć a oberwiesz. - Mruknął stanowczo Kai i pocałował ją w usta. Znowu to samo, wszystkie wspomnienia wróciły, ale były bardziej intensywne niż wtedy. Do oczu napłynęły mi łzy
.

Na początku byłam zbyt zaskoczona, żeby zareagować, lecz po chwili oddałam delikatnie pocałunek. Po chwili jednak zobaczyłam wyraz twarzy Laury  i odsunęłam się lekko od chłopaka, uśmiechając się lekko, pacnęłam go w głowę mrucząc mu do mucha : Kobiet się nie bije nawet kwiatkiem.Posłałam Ruki'emu  ostrzegawcze spojrzenie. 

- No Rukiś, chyba się nie opiłeś colą i możesz prowadzić.- Powiedziałam, po chwili ruszył do przodu z moją przyjaciółką.


- Laura, zaczekaj sekundkę. - Powiedziałam. - Spokojnie, nie będę już próbowała z Ciebie wyciągnąć. Powiesz mi jak będziesz chciała. Poza tym powiem Kai'owi, żeby się ogarnął.- Powiedziałam próbując wybadać jakoś dziewczynę. - A jak ręką? Bardzo boli?

Serio teraz będzie martwić się o moją rękę.. Westchnęłam tylko.

- Bianca ten wyjazd źle nam robi. - Szepnęłam szczerze. - Oddalamy się od siebie, unikamy i nie umiemy dogadać. 


Patrząc w jej oczy można było wyczytać, że nie wierzy w to.co mówię. Spojrzałam kontem oka na tamtych. Przyglądali się nam i to uważnie. Przykro było mi to mówić, ale taka prawda. Gdyby nie oni teraz na pewno byśmy szykowały się na jakąś dyskotekę, ale trzeźwiały po dyskotece i gadaly o bzdurach jak zawsze. 


- Przykro mi, ale po ściągnięciu szyny wracam do Polski. - Szepnęłam i ruszyłam w stronę auta ścierając łzy.

Stanęłam jak wryta, nie wierzyłam w to co mówi. Nie miałam pojęcia, że ona tak to odbiera. Cholera, gdyby mi tylko powiedziała wcześniej, teraz wyglądało by to inaczej. Ruszyłam za nią i nie patrzyłam na naszych towarzyszy.
Bezradnie kopnęłam samochód, czego zaraz pożałowałam, bo syknęłam.


- Kurwa, ja pierdole to tak miało wyglądać. - Mruknęłam do siebie.


Wiedziałam kto jest dla mnie najważniejszy.
Gdy wsiedliśmy do samochodu odezwałam się do Laury po polsku : Dobra, obie wracamy, ja tu nie sama,nie zostanę, nie poradzę sobie. Nie mów nic, to nie podlega dyskusji, zdecydowałam już.
Wyłączyłam się, nie chciałam niczego już słyszeć, moja przyjaciółka miała rację od samego początku. A ja wiedziałam, że nie oleje przyjaciółki dla faceta.

Nie odzywałam się przez całą drogę. Kai martwił się o Biance widząc, że jest rozbita. Ruki cały czas próbował mnie oczarować sobą, niestety mu się nie udawało. Wszystko się psuło, nawet moja przyjaźń przez jedne jednorazowy wybryk w Polsce. Przecież tu miałyśmy zacząć nowe życie, ale się nie udało. 

- Bianca musimy pogadać jak dojedziemy. - Mruknęłam cicho by tylko ona mogła to usłyszeć. 


Nie chciałam by tamci się o tym dowiedzieli to była tylko sprawa po między nami.

- Jasne. - Odpowiedziałam jej również cicho posyłając słaby uśmiech, który nie wyszedł mi chyba zbyt przekonująco.

Czemu wszystko musiało być takie skomplikowane? Czemu jak zwykle musiałam wszystko zjebać? Czemu zawsze tak cholernie ważna jest jedna decyzja? Po jakimś czasie dojechaliśmy pod dom mężczyzn. 


Ruki chciał pomóc wysiąść Laurze, ale ona to zignorowała, natomiast Kai chciał podejść do mnie i przytulić, lecz ja się odsunęłam jedynie mruknęłam mu : Nie teraz. Weszłyśmy za nimi do domu, po czym skierowałyśmy na balkon, gdy już na nim byłyśmy, usiadłam na zimnych kafelkach i zaczęłam się bawić zamkiem od bluzy, czekając aż moja przyjaciółka coś powie.

Oparłam się o barierki spoglądając na przyjaciółkę, było mi jej szkoda, że musi wszystko znosić to co ja robię. 

- Muszę Ci coś wytłumaczyć. - Szepnęłam i usiadłam na przeciwko niej. - Zachowuje się tak, bo zostałam skrzywdzona raz przez chłopaka, którego na prawdę kochałam i chyba nadal kocham. A widząc Ciebie i Kai'a uśmiecham się, ale gdy już Ciebie dotyka, całuje czy coś podobnego wszystko mi się przypomina. On też taki był. Miły, czuły i

opiekuńczy ale skończyło się to.na skrzywdzeniu z czego.mogło być dziecko. Wiesz o czym mówię. - Mruknęłam drżąc . - To wszystko, chcesz możesz zostać, ja Ci nie karze wracać. - Szepnęłam i weszłam do salonu patrząc na tamtych.

Rozumiałam Laurę, może nie doświadczyłam czegoś takiego ja ona. Miałam podobną, historię jak ona, ale o rozdział krótszą i trochę z innym zakończeniem, ale jakoś nigdy jej o tym nie wspomniałam. Doceniałam, że mi o tym opowiedziała. Po dłużej chwili weszłam do salonu przytuliłam Laurę i szepnęłam jej na ucho : Dziękuje. Teraz wszystko rozumiem i przepraszam. Też Ci kiedyś coś wyjaśnię. I nie wracam do Polski, bo mi każesz, wracam bo sama tak zadecydowałam. 

Odsunęłam się od przyjaciółki i spojrzałam na mężczyzn, którzy się nam przyglądali. Cóż, na razie chyba nic nie powiem Kai'owi, jeszcze jest za wcześnie. Żaden facet nie jest tego warty by porzucić przyjaciółkę.


Usiadłam na kanapie, a Laura obok mnie złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się do niej.


- Wszystko w porządku? - Zapytał Kai. - Odkąd pojechaliśmy do McDonald'a jesteście jakieś dziwne.


Spojrzałyśmy na siebie i obie wybuchłyśmy śmiechem, a na naszych policzkach nie wiadomo skąd pojawiły się łzy.

- Ej no maleńkie nie płaczcie. - Mruknął Kai i obie nas przytulił. 

Uśmiechnęłam się lekko. Był miły, mimo, że wcześniej go za takiego nie uważałam.


- Jednak dobrze, że Bianca Cię ma. - Mruknęłam szczerze, a ona spojrzała się.na mnie nie wierząc w to co.powiedziałam. - Tylko spróbuj jej coś zrobić, a osobiście Cię wykastruje i zjem.


- Ej, ej. Ale bez przemocy mi tu. - Mruknął Ruki stając za nami. - A mnie już nie przytulicie? - Spytał ze smutnym wyrazem twarzy.


Westchnęłam cicho może to był ten moment.


- No chodź tu. - Mruknęłam do niego na co on się uśmiechnął i mnie przytulił.

Cóż, byłam zaskoczona, może Laura się przekona. A jak nie to przynajmniej spędzimy miło czas. Uśmiechnęła się, widząc Laurę z Ruki'm, to był chyba pierwszy raz kiedy się na niego otworzyła.

- Ale wiecie co? Obie jesteście niebezpieczne. - Mruknął Ruki odsuwając się od niej, ale dalej obejmując ją ramieniem a następnie wskazał na mnie. - Ta tutaj dziś mi groziła, że nakopie mi do dupy, jeśli coś Ci zrobię, teraz Ty grozisz Kai'owi . Nie miałam pojęcia, że Polki są takie wojownicze. 


Znowu wybuchłyśmy na to śmiechem . Ja siedziałam na kolanach Kai'a, a Ruki dalej obejmował Laurę.


- A co się tutaj dzieje? - Zapytał głos, który skądś kojarzyłam, ale nie wiedziałam kto to był, gdy odwróciłam głowę, zauważyłam Reitę, a za nim wchodzili Uru i Aoi. 


Nie wiem czemu spanikowałam i uciekłam na ich widok do sypialni Kai'a.
Na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.



Nie no Bianca, bez przesady. Przecież oni są jak dzieci, nic Ci nie zrobią. - pomyślałam sobie. Wzruszyłam tylko ramionami i spojrzałam na Kai'a, a te po prostu tylko poszedł do wódkę. Oho, czyli się zacznie. Spojrzałam na wokalistę prosząco by nie pił, nie chciałam powtórki z rozrywki.
- Spokojnie kochana, nie będę pił. - Szepnął mi na ucho, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. 

Westchnęłam cicho, ale po chwili się uśmiechnęłam. Koło mnie usiadł Aoi z uśmiechem, nie wiedziałam co mu chodziło po głowie, ale blondynek cały czas mu się przyglądał, tak jak by mnie pilnował. Cieszyłam się z jednej strony, że jednak chce przy mnie być, a z drugiej bałam, ze mnie wykorzysta. 

 - Laura pójdziesz co się dzieję z Bianca? - Spytał brunet, a ja pokiwałam twierdząco głową, wstałam z kanapy, a czując czyjąś rękę na pośladku odskoczyłam momentalnie. W moich oczach  stanęły łzy poszłam szybko tam gdzie była Bianca, by się wypłakać. 

Wiem, że to było dziecinne, ale musiałam po prostu musiałam. Ruki wołał mnie i nawet chciał pójść za mną, ale wkurzył się i uderzył starszego gitarzystę za to co mi zrobił. Spojrzałam  na Biance, cała zapłakana.

Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, syknęłam w duchu, dobrze, że się wcześniej przebrałam. Nie wiem nawet kiedy nasze walizki znalazły się w pokojach. Miałam na sobie różowe rurki i czarną wydekoltowaną bluzkę na ramiączkach z czaszką.

- Kai ja stąd nie wyjdę. – Myśląc, że przyszedł po mnie chłopak  po chwili zobaczyłam zapłakaną Laurę.  – Laura, skarbie co się stało? 


Chwyciłam przyjaciółkę za rękę i usiadłam z nią na łóżku obejmując.
Opowiedziała mi o całej historii z starszym gitarzystą i o zachowaniu Ruki’ego.
Przytuliłam ją jeszcze i powiedziałam, żeby została w pokoju, wyjęłam z walizki jakąś książkę i poszłam do salonu.


Taaak , już na stole były butelki wódki, piwa oraz wina. Ruszyłam w stronę Aoi’ego.


- Ty jesteś normalny, czy całkowicie Ci się w główce pojebało? – Krzyknęłam na niego i rzuciłam w niego książką, następnie popchnęłam go na ścianę. – Jak nie wiesz co robić z rączkami, to mogę Ci pomóc

.
Byłam inteligenta, rzuciłam się na na pewno silniejszego i wyższego ode mnie mężczyznę, a nie wiedziałam czy nic mi nie zrobi. Tym bardziej, że nie wiedziałam, gdzie był Kai.

Siedziałam skulona w pokoju Kai'a dalej płacząc. Mimo, że to nie było nic takiego drżałąm z przerażenia. W każdej chwili mógł tu wejść i coś mi zrobić. Wiedziałam, że Bianca zrobi coś głupiego, ale nie miałam odwagi by ta pójść. Słyszałam tylko głuche krzyki, chciałam się wyłączyć to też wzięłam telefon przyjaciółki i włączyłam sobie muzykę. Niestety swój telefon zsoatwiłam w torbie na dole. Słuchałą muzyki, próbując się opanować.
Tymczasem na dole:
- Chyba Ci się w główcę pojebało. - Mruknął Aoi chwytając ją za nadgarstki i przypierając do sciany, niesttey Kai pojechał do sklepu po paperosy, a Ruki pojechał z nim. - Twoja koleżaneczka jest ładna, co trzeba wykorzystać, ale ty też niczego sobie. - Uśmiechnął się chytrze. Rezta muzyków nie zwracałą na nich uwagi. Zajmowali się piciem.

Nie wierze. Ja po prostu nie wierze. Jaki normalny facet robi coś takiego, na oczach kumpli, poprawka jacy normalni faceci nie reagują.

Gdy chwycił mnie i rzucił na ścianę krzyknęłam. Uspokój się, wdech i wydech, nie daj mu satysfakcji a przede wszystkim nie strasz Laury. 


- Nie miałam pojęcia, że jesteś takim dupkiem. – Próbowałam mu się wyrwać, a on nachylił się w moją stronę. Cholera gdzie jest Kai? Czemu tamci nie reagują. – Przysięgam tknij mnie to Cię wykastruje, a potem wsadzę Ci Fuji’ego do ust. 


Chłopak jeszcze mocniej mnie przycisnął i jedną ręką trzymał moje nadgarstki a drugą położył na biodrze, głowę natomiast znajdowała się na szyi.


- Walcz sobie, próbuj, nawet nie wiesz jak to działa.


Westchnęłam z bezradności, nie mogłam nic mu zrobić, chciałam go kopnąć, ale ciało gitarzysty mi to uniemożliwiało. Poddałam się , było mi wszystko obojętne, wiedziałam, że jak będę się wyrywać tylko wszystko pogorszę. 






-----------------------------------------------------------------------

I tak oto kończy się czwarty rozdział. Spodziewaliście się takiego zakończenia?   


czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział III


 Wybaczcie, że dopiero teraz dodajemy trzeci rozdział, ale nie miałyśmy kiedy go dodać wcześniej. Mam nadzieję, że będzie komentować. 
Zapraszam do lektury.


Kiyomi - fioletowy
Emikoo - biały
  
-----------------------------------------------------------------------------




Zatkało mnie kompletnie. Nie wiedziałam co miałam powiedzieć, oczywiście chciałam powiedzieć tak. Perkusista mi się podobał, a co ważniejsze był miły i opiekuńczy, a przede wszystkim czułam się przy nim bezpieczna.
Ale znaliśmy się tylko niecały jeden dzień, Ruki cały czas się uśmiechał, a cała trójka we mnie wpatrywała. A może jednak moja przyjaciółka miała racja?

- Co? Ale czemu? Dlaczego? Nie wiem, założyliście się miedzy sobą, którą z nas pierwsza na Was poleci czy jak? - Cóż, może byłam niesprawiedliwa, ale nie wiedziałam czemu ktoś taki jak Kai, chciałby być ze mną, tym bardziej, że dopiero się poznaliśmy. Wstałam z koca  i odeszłam kawałek, po czym usłyszałam, że cała trójka mnie woła.

Westchnęlam załamana. Chciała przecież z nim być to czemu tak się zachowywała. Spojrzałam na Kai'a, było widać, że na prawdę jest smutny.

- Pójdę z nią porozmawiać. - Mruknela, a blondyn położyl rękę na moim ramieniu. - Bier tą rękę jeśli chcesz mieć ją całą. - Syknelam.

Ruszyłam w stronę przyjaciółki. Usiadłam obok niej.

- Bianca.. - Westchnela. - Nie popełniaj tego błędu co ja.

Spojrzałam na Laurę zaskoczona, przecież ona od samego początku nie chciała tutaj być, a teraz próbuje pomóc.
Nawet nie wiem, czemu spanikowałam, w końcu sama jej mówiłam, że jak się nami znudzą, nie zrobi to na mnie wrażenia, ale teraz było zupełnie inaczej, bałam się co będzie  gdy brunetowi się odwidzi. W końcu zawsze może znaleźć sobie kogoś innego, byłam w końcu dużo młodsza od niego, mógł robić za mojego brata, albo ojca, no dobra z tym ojcem to przegięłam.
Spojrzałam w ich stronę widziałam, że Kai jest smutny, a Ruki mu coś tłumaczy.

- A Ty? - Zapytałam przyjaciółkę. - Czemu odpychasz od siebie Ruki'ego?

Nie no ja ją zjem kiedyś. Nie miała poruszać tego tematu z Ruki'm. To cios poniżej pasa.

- Bianca.. - Znowu westchnęłam. - Ja mam 18 lat, wszystko mi się nudzi szybko, więc dlatego nie chcę go skrzywdzić. - Wytłumaczyłam. - Za dużo się nacierpial po Reili. 

W sumie nie była to żadna wymówka tylko stwierdzenie. Spojrzałam na nich, a oni zbliżali się w naszym kierunku. 

- Bianca przepraszam, że tak wylecialem z tym pytaniem. - Mruknal Kai, najwidoczniej nie chciał jej wcale skrzywdzić. 

Spojrzałam na Ruki'ego, a on tylko wzruszył ramionami.

- Wrócimy do tego. - Mruknęłam do przyjaciółki wstając z ziemi. 

Dobra raz się żyje. Wolę spróbować, niż żałować, że nie spróbowałam.
Ruszyłam w stronę Kai'a, ale nie zauważyłam wystającego z ziemi kawałka drzewa i upadłabym, gdyby nie szybki refleks perkusisty, który mnie złapał.
Pozostała dwójka widząc to, zaczęła się śmiać.
Ja natomiast bardziej wtuliłam się w perkusistę i mruknęłam cicho " Dziękuje , i nie przepraszaj ,po prostu mnie zaskoczyłeś , ale chcę spróbować. Tak ".
Zawstydzona schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, Laura i Ruki przestali się śmiać i zaczęli nam przyglądać.

Jeeej. Moja przyjaciółka jest szczęśliwa. Teraz to było najważniejsze dla mnie
.
- Możemy się już zbierać? - Spytałam cicho, chciałam już się znaleźć w domu.. Nie poprawka w pokoju hotelowym. 

- Jasne. - Mruknął brunet głaskając Biance po włosach. 

Ah. Nie pomyślałam... Będę musiała znosić ich czułości, których tak bardzo nie lubiałam. Widząc jak jakaś para się całuje przypominała mi się przeszłość, której nienawidziłam.

- Ej Laura wszystko okej? - Spytała Bianca, a ja potwierdziła kiwnieciem głowy. 

Cóż trza będzie jej w końcu powiedzieć o tym.


Po chwili odsunęłam się od Kai'a patrząc na przyjaciółkę. Martwię się o nią, muszę jakoś dyskretnie wyciągnąć od niej o co chodzi, a jak nie będzie chciała współpracować, to ją zjem. Taaak, a potem Rukiś nakopie mi do dupy. W między czasie wokalista złożył kocyk z pedantyczną dokładnością. Parsknęłam śmiechem widząc to. Po chwili schodziliśmy już górki, brunet chwycił mnie za rękę, cóż postanowiłam to wykorzystać , żeby dowiedzieć się czegoś od Laury.
Szepnęłam do ucha Kai’a parę zdań po czym on pokiwał głową.
Przy samochodzie Ruki jak zwykle zajął miejsce kierowcy , ale teraz Kai usiadł koło niego z przodu.

- Pakuj się.  - Powiedziałam do przyjaciółki.  - Z tyłu będziemy same, a chyba musimy pogadać.

Zdziwiłam się tym. O czym ona chciała ze mną gadać, ale posłusznie wsiadłam. 

- O co chodzi? - Spytałam ciekawa. Widać było, że coś ją gnębi. 

Siedziałyśmy jednak w ciszy co mnie jednak zdziwiło. Zawsze gdy Bianca miała do mnie jakąś sprawę to zawsze zastawiała ją od razu. 

- Dziewczynki pojedziemy po wasze rzeczy jeszcze tylko. - Mruknał Ruki i ruszył w stronę hotelu.

No pięknie czyli co mamy z nimi zamieszkać?

- Dziewczynki są w burdelu. - Mruknęłam cicho, na szczęście mnie nie usłyszał, za to Laura się roześmiała. - Cóż, wygląda na to, że znalazłyśmy dom.

Chciałam porozmawiać z Laurą, ale nie wiedziałam, jak to zacząć, żeby nie wyjść na nachalną albo wścibską. Jest moją przyjaciółką, chciałam, żeby była szczęśliwa. Siedziałam tak kilka minut, myśląc, czy teraz jest dobry moment, by ją o to zapytać. W sumie nasi przyjaciele, przyjaciele? To dobre słowo? Byli szybcy, ledwo ich znamy , a już mamy z nimi mieszkać. 

- Laura. - Spojrzałam na nią uważnie. - Powiesz mi co się dzieje? Dziwne zareagowałaś jak wspomniałam o Ruki'm, z gestem Kai'a było podobnie. Martwię się o Ciebie.

Westchnęłam, czemu musiała akurat poruszyć ten temat. 

- Po prostu... - Szepnęła. - Ah...zresztą nie ważne.

Nie chciałam nic o tym nikomu mówić. To była moja prywatna sprawa, o której nikt nie miał prawa wiedzieć. Chłopcy weszli do auta z uśmiechami. Nie miałam już siły protestować, że nie chciałam z nimi zamieszkać. Siedziałam w ciszy przez całą drogę mimoz że mówili do mnie. Nie odpowiadałam.

Po jakimś czasie dotarliśmy pod hotel. Powiedziałam im, żeby zostali w samochodzie,a z Laurą udałyśmy się do środka. Odebrałam z recepcji kartę magnetyczną, kobieta dziwnie na nas patrzyła.
Gdy doszłyśmy do pokoju otworzyłam drzwi m kartę wsadziłam do gniazdka, od razu w pokoju pojawił się prąd, włączył się telewizor z kanałem reklamującym hotel.
Widziałam jak Laura nie pewnie porusza się po pokoju.

- Hej. - Szepnęłam. - Jak masz jakiś problem, możesz mi powiedzieć, wiesz o tym prawda? Jak nie chcesz, to nie musimy się do nich przenosić.

Pakowłam się mimo, ze.nie chciałam. Nie chciałam Bianci zostawić z nimi. Mogli zrobić jej wszystko to też nie chciałam jej zostawić samej. Spakowałam się i wyszłam z pokoju. Weszłam do windy i ruszyłam na trzecie piętro nie miałam zamiaru z nimi zostać, a teraz była idealna okazja by uciec. Wiedziałam co robię i jakie będą tego konsekwencje, ale cóż..

- Lau.. - Nie skończyłam, bo dziewczyna wyszła, miałam złe przeczucia, ale nie wiedziałam czemu. Również się spakowałam, kiedy po sprawdzeniu okazało się, że został tylko przewodnik, wzięłam do ręki , ale wypadło z niego zdjęcie.

Nasze pierwsze wspólne zdjęcie. Ja z Laurą... no właśnie z Laurą, nie Kai'em.
Moja przyjaciółka robiła to wszystko, ze względu na mnie. Schowałam zdjęcie do książki, która z kolei wylądowała w mojej torbie.
Cóż, wyjęłam kartę i zamknęłam pokój. W recepcji się wymeldowałam i ruszyłam w stronę samochodu, brunet widząc mnie wziął ode mnie bagaże.
Zmarszczyłam nos, coś nie grało, Laura wyszła przede mnie, więc powinna tu być.

- Nie ma z Tobą Laury? - W tym samym czasie zapytałam ja i Ruki.

- Ja pierdole, jak ją znajdę to najmniejszym jej problemem będzie to, że ją zjem.

Nie byłam pewna teraz tego co zrobiłam, ale nie było już odwrotu. Wymeldowałam się mimo, że widziałam jak tamci czekali na nie. Wyszłam nie zauważona przez nich mimo to, że przeszłam obok ich auta. Byłam z siebie wręcz zadowolona. Wyszłam jak ninja. Słysząc ich głosy które mnie wołają wkurzyłam się. Fuck czyli jednak mnie zauważyli. Laura spokojnie szukaj wyjścia z tej sytuacji, będzie dobrze, tylko nie tłumacz się, że się.balas. Kurwa co ja się będę oszukiwać bałam się ich, potwornie się bałam gdy jaki cokolwiek chłopak był blisko mnie.

Chłopcy ją zauważyli i krzyczeli w jej stronę. Wiedziałam , że to nic ni da.

- Laura kuźwa stój, bo jak się wkurwię to przez miesiąc na dupie nie usiądziesz. - Krzyknęłam za nią.

Olała mnie. Tak chce się bawić, no spoko. Wyrwałam butelkę z reki Kai'a i pobiegłam za nią.
Po chwili gdy byłam blisko dziewczyny rzuciłam w nią butelką.
I dziwne, to trafiłam w rękę, na co dziewczyna zaczęła przeklinać i spojrzała na mnie morderczym spojrzeniem.

- Cholera, Laura nie chciałam. - Mruknęłam.

Kurwa, kurwa, kurwa. Tak dawno nie miałam nic w złamanego. Akurat teraz?! Teraz kiedy jesteśmy w Japonii to musiało się stać, tak?! No kuźwa zjem ja przysięgam, że zjem mimo, że nie jestem kanibalem. Cóż w Japonii nie jest to zakazane.

- Kurwa przysięgam, że Cię zjem! - Warknęłam,  czując co raz większy ból w ręce. Ruki podszedł do mnie i objął mnie lekko. - A ty chcesz być cały czy raczej w kawałkach?!

Po raz pierwszy Bianca mogła zobaczyć jak jestem wkurzona. Blodyn odsunął się ode mnie od razu słysząc moje słowa. Na jego twarzy był wymalowany istny smutek. Kai zabrał mnie do auta. A ja słyszałam już tylko ostatnie pytanie blondynka do przyjaciółki. 

- Czemu ona tak reaguje na mój dotyk? - Zadał jej pytanie
.

- Nie mam pojęcia. Czym jedynie mogę Cię pocieszyć, nie tylko na Ciebie na reaguję. Nie martw się, pogadam z nią. - Posłałam mu delikatny uśmiech i weszłam do samochodu, Laura posłała mi kolejne spojrzenie.

- Też Cię kocham. - Przesłałam jej niewidzialnego całusa. - Oj, no nie chciałam, przepraszam, ale to Twoja winna. I mamy do pogadania i teraz się mnie nie pozbędziesz. Myślisz czasami zanim coś zrobisz? Zawału przez Ciebie dostałam, czuje się za Ciebie odpowiedzialna, a Ty traktujesz mnie jak wroga. Wiecie gdzie jest jakiś szpital? Musimy tam z nią jechać. – Mruknęłam

- No chyba was pojebało, nie jadę do szpitala. - Syknęłam, nienawidziłam  od zawsze tego miejsca.

- Koniec tej gatki jedziemy do szpitala i koniec. - Syknał Kai i Ruki w tym samym momencie. Spojrzeli po sobie i się zaśmiali. 

No pięknie pierwszy pobyt w szpitalu i to po drugim dniu pobytu tu. No po prostu pięknie.

- Bianca dobra przepraszam, wiem że źle zrobiłam i żałuję tego. - Mruknęłam cicho spuszczając głowę w dół. Nie wiedziałam, że aż tak będzie się o mnie martwiła. Popełniałam głupstwo i teraz tego żałuję.

- Ech, wiesz, że masz cholerne szczęście? Jesteś chyba jedyną osobą, na która nie umiem się gniewać, ktoś inny już dawno leżał by na chodniku, bez głowy i narządów wewnętrznych. Ej, no nie gniewam się już, nie rób takiej minki. Dobrze wiesz, że jak robisz, te szczenięce oczka to na mnie działa, ale i tak chcę z Tobą porozmawiać, dobrze? I przepraszam, że w Ciebie rzuciłam, myślałam , że nie trafię. - Mruknęłam, na co nasi towarzysze wybuchnęli śmiechem. 

- Zaczynam się Ciebie bać. - Powiedział Ruki, po czym zwrócił się do Kai'a. - Uważaj, żeby jej nie wkurzyć.

Prychnęłam i nic nie powiedziałam, tylko posłałam mu kolejne spojrzenie, na co cała 3 wybuchałam śmiechem.

Nie chciałam za bardzo się śmiać, bo ból w ręce ciągle narastał i narastał. Rękę zaczęła robić się zimna czyli oznaka, że złamana. 

- Bianca, ale jak ty to sobie wyobrażasz? - Spytałam, mimo, że pomału  zaczynałam naszym dwóm przystojnym towarzysza ufać to i tak się bałam. 

- Ej no Laura powtarzamy już chyba to z 10 raz, że nic wam nie zrobimy. - Mruknął Kai. - Po za tym teraz jestem z twoja przyjaciółka, więc chyba musisz z nią zostać, prawda?

Tak i tu miał rację. Nie chciałam jej zostawić samej z nimi. 

- Tak masz rację. - Odpowiedziałam oschle.

- No to głowa do góry i nie rób takiej smutnej minki tak jakbyśmy Ci nie wiadomo co zrobili. - Mruknął brunet i się uśmiechnął do mnie, odwzajemniłam uśmiech, ale nie pewnie. 

Wszystko zaczęło robić się jak dla mnie podejrzane, ale może tylko mi się zdawało. Wszystko jednak się okaże.

- Kai. - Mruknęłam ostrzegawczo. To akurat nie był dobry argument, nie chcę żeby Laura czuła się zmuszona do czegokolwiek.

Przez kolejne parę minut nikt nie się odezwał , w końcu dojechaliśmy do szpitala.
Poprosiłam, chłopców, żeby zostali, ale Ruki uparł się, że pójdzie z nami.
Po chwili byliśmy w szpitalu i oglądał ją lekarz. Był na oko po 60.
- Coż, ręka jest złamana, będzie trzeba założyć szynę. - Stwierdził lekarz, a po chwili spojrzał na mnie. - Jak to się stało?

- Eeee, rzuciłam w nią butelką. - Mruknęłam.

- Jesteście rodzeństwem? - Zapytał, na co ja pokręciłam przecząco głową. - A zachowujecie się jak rodzeństwo. Mój brat też kiedyś złamał rękę.

Po jakimś czasie wyszliśmy z gabinetu.
Ruki podszedł bliżej Laury i zapytał : Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?

- Na pewno niczego od Ciebie. - Mruknęła stanowczo, nie chciałam się tak zachowywać wobec niego, ale to było silniejsze ode mnie. Dołączyłam  do Bianci zostawiając wokalistę w tyle. 

- Nie pytaj. - Mruknęłam ostrzegawczo, nie chciałam tłumaczyć się z tego co robię. 

Wsiadłam szybko do auta i zapiełam pasy. Musiałam znowu przyzwyczaić się do gipsu. Bianca usiadła obok mnie widocznie zmartwiona moim zachowaniem. Chciałam jej powiedzieć, ale to nie był odpowiedni moment na to. Patrzałam uparcie w las, który był.za szybą, nie zwracalam na nich uwagi.oprócz Bianci.
Spoglądałam  na nią co jakiś czas. Nie chciałam by się martwiła o mnie. Była straszą o 2 lata i brała na siebie wszystko tak samo w tamtym parku, obroniła mnie. Nie pozowliła by ktoś podszedł do mnie by chociaż mnie dotknąć na chwile. Czułam, że muszę jej to w końcu powiedzieć.

- Jedziemy do Mc'donald'u? - Spytał blondynek zjeżdżając w stronę Mc.
No i dupa, chciałam jej powiedzieć to teraz, a ten wyskoczył z tym. Uduszę go przysięgam
.


--------------------------------------------------------------------------------


I tak oto się kończy trzeci rozdział. Liczymy na komentarze. :)



Obsługiwane przez usługę Blogger.