czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział V

 Ohayo.. 
Ohohoh. Już V rozdział. *o*
Ale mimo to, dalej nie komentujecie. Przykro nam, bo komentarze dodają otuchy i wie się, że ma się dla kogo pisać dalej. Ale naszą motywacją jest również to ile odwiedzin, jest na blogu. Dziękujęmy! 
A teraz zapraszam do lektury. :D


Kiyomi - fioletowy
Emikoo - biały
-----------------------------------------------------------------------





Słysząc krzyk Bianci przeraziłam się. Zaczęłam się rozglądać po pokoju perkusisty. Musiałam coś w nim znaleźć. Zaczęłam przeszukiwać rzeczy. Ach tu bicz, o właśnie powiem Biance o nim, ale to potem. Znalazłam scyzoryk po czym chwyciłam go w dłoń i otworzyłam. Nie byłam pewna czy dobrze robię, ale chodziło tu o moją przyjaciółkę. Zeszłam po cichu na dół, a widząc ją przypartą do ściany przez gitarzystę ledwo co powstrzymałam się od psięcia Znalazłam się szybko przy gitarzyście i przyłożyłam mu scyzoryk do gardła.

- Spróbujesz jej coś zrobić debilu, a przysięgam pożegnasz się ze swoim Fuji'm. - Syknęła głośno, ale mimo to on ie reagował. Sama zaczęłam się go bać, ale cóż, wykonałam krok to muszę go dokończyć. Zaczęłam szukać wzrokiem wokalisty i perkusisty, ale ich nie widziałam, Kurwa, ze co?! Zostawili nas na pastwę losu z nimi, mimo że wiedzieli co mogą nam zrobić. No tak faceci oni nigdy nie są odpowiedzialni. Spojrzałam na kanapę gdzie tamci pili, nawet nie byli zainteresowani tym co się tu dzieję.

Widząc Laurę, zatkało mnie, nie chciałam, żeby jej się coś stało, a ona próbowała mi pomoc.
Oczywiście Aoi mało sobie z jej gróźb robił, za to jego ręką wędrowała coraz niżej, teraz zamiast na biodrze była na tyłku.
Ciekawe co zrobi jak pojawi się Kai? Powie, że ja się do niego dobierałam?
Taaa, wcale by mnie to nie zdziwiło.

- Laura. – Mruknęłam po polsku, Aoi zaczął mi się przeglądać uważniej i docisnął mnie jeszcze bardziej, a ucisk na nadgarstkach się wzmocnił, syknęłam z bólu.- Wynoś się ja sobie radę dam. Nie wiem, weź telefon, wyjdź stąd odejdź kawałek i zadzwoń, po kogoś nie wiem, ale znikaj stąd.

Że co proszę?! Miałam ją o tak po prostu zostawić tu?! O nie co to to nie. Laura przypomnij sobie czego się uczyłaś na aikido jak chodziłaś. Cholera nie pamiętam nic. A niech by to szlag trafił, akurat gdy to jest potrzebne to nic nie pamiętam. Zadrżałam widząc, ze ten dobiera się coraz bardziej do niej, co by tu zrobić. Moją uwagę przykuł wazon z różami czarnymi i jedną czerwoną na środku. No cóż.

- Kai odkupię Ci ten wazon. - Mruknęła sama cicho do siebie i go chwyciłam, uderzyła nim w głowę gitarzysty, na co on nawet nie zareagował tylko spojrzał na mnie zimnym spojrzeniem i puścił Biance. Odetchnęłam z ulgą, ze udało mi się odciągnąć uwagę od niej, ale teraz ja miałam kłopot. Przeżyłam już raz gwałt to czemu teraz bym nie miała? W końcu najważniejsze dla mnie było bezpieczeństwo przyjaciółki. Podszedł do mnie i chwycił mnie z nadgarstki dość mocno i zaczął muskać szyję. Powstrzymywałam się od westchnięcia . - Bianca uciekaj na prawe, dam sobie radę. - Szepnęła cicho.

Skurczybyk miał mocną głowę uderzenie Laury nie zrobiło na nim najmniejszego wrażenia.
To ja powinnam się opiekować Laurą, do tego nie miało prawa dojść, gdybym tylko była mądrzejsza.
Spojrzałam na Reitę i Uru. Serio Oni gadali o gitarach gdy Aoi … Faceci to debile.
Chwyciłam butelkę o rozbijałam o jego głowę, na co gitarzysta przestał się ruszać, wzięłam kolejną i powtórzyłam czynność, na co mężczyzna złapał się za głowę i oparł o ścianę, dopiero teraz pozostała dwójka zwróciła na nas uwagi. Aoi posłał nam mordercze spojrzenie i zaczął przeklinać.
Złapałam moją przyjaciółkę za rękę i wybiegłyśmy z domu. Po jakiś 5 minutach gdy zauważyłyśmy, że nikt nas nie goni, zwolniłyśmy.

- Dziękuje i przepraszam to wszystko moja winna. - Mruknęłam nie patrząc na dziewczynę.


Kucnęłam by złapać tchu. Bianca kazała mi biegać, a to dla mnie było męczące. Na dodatek miałam astmę.

- Nie gadajmy już o tym, okej? - Spytałam cicho i usiadłam pod drzewem. To co się stało uświadomiło, mnie, ze oni nie są jednak normalni. - Teraz wiemy, ze mamy się trzymać od nich z daleka. - Racja. - Odpowiedziała Bianca i usiadła obok mnie. - Będzie dobrze. 

Taak, będzie. Damy radę, zresztą zawsze dawałyśmy sobie radę, nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Uśmiechnęłam się, że wyszłyśmy z tamtą. Byłyśmy bezpieczne i to było najważniejsze.

Super, nie było nas tam, ale nasze rzeczy, dokumenty, telefony, pieniądze wszystko tam zostało. Będę musiała po nie wrócić, przecież , nie będziemy spały na dworze, a bez pieniędzy i dokumentów nie zameldujemy się w żadnym hotelu.
Liczyłam, że może spotkamy Kai’a albo Ruki’ego, ale nie. Zresztą mają nas gdzieś, zostawili nas, bez słowa.
Byłam chyba zbyt ufna, tak tylko teraz za to mogła zapłacić moja przyjaciółka, a na to nie mogłam pozwolić.

- Laura mam do Ciebie prośbę. To bardzo ważne, mam nadzieje, że mnie posłuchasz. - Mruknęłam patrząc dziewczynie w oczy. - Zaczekaj tu na mnie dobrze? Nie ruszaj się stąd ani na krok.

Taak, byłam idiotką, ale musiałam odzyskać chociaż nasze pieniądze i dokumenty. Po chwili wstał i rzuciłam się biegiem w stronę domu, z którego dopiero co uciekłyśmy.


Kurwa, kurwa, kurwa... Czy ją pojebało, naprawdę?! Westchnęłam załamana, na pewno jej nie posłucham. Przecież on mógł jej zrobić wszystko, a jak bym miała tutaj siedzieć? O nie. Nie ma mowy. Wstał spod drzewa i ruszyłam szybkim krokiem za nią. Pech chciał, ze złapał mnie deszcz, ona na pewno już była w środku, więc rzuciłam się biegiem do domu. Wparowałam tak szybko szukając wzrokiem Bianci. Lecz nie widziałam jej nigdzie.

- O kto tu wrócił. - Mruknął z uśmiechem Yuu. - Wróciłaś zrobić mi dobrze? - Prędzej wolałabym zostać podpalona, niż mieć w ustach twojego chuja. - Syknęłam, może nie było to za dobre posunięcie. 

Byłam zdziwiona, ze Bianci tu nie było. Co się z nią stało, podczas gdy biegła tu. Przecież nie wyprzedziłam jej, prędzej auto jakieś mnie minęło. No tak Laura, właśnie oni po Ciebie jadą, a ty jesteś tu zdana na siebie. Gitarzysta podszedł do mnie z wrednym uśmieszkiem. O nie tym razem nie dam się mu tak łatwo. Widziałam, że Uru i Rei leżeli pobici przez niego, ale jak? Przecież są przyjaciółmi, a ty okazuje się, że nie. Podczas gdy ja nad tym rozmyślałam, przyparł mnie do ściany od razu przykładając kolano do krocza. Wydałam z siebie cichy pisk. Chciałam bym ten gwałt, który był  nieunikniony za sobą.

Gdy biegłam natknęłam się na na mojego „cudownego” chłopaka i Ruki zatrzymali samochód i podeszli do mnie.

- Co się stało? – Kai podszedł do mnie i chciał mnie przytulić na to odsunęłam się od niego.

- Odwalcie się ode mnie! Jesteście nienormalni! Myślałam, że mogę Ci ufać!- Podeszłam do blondynka i go lekko pchnęłam. - A ty jesteś jeszcze gorszy od tego majoneza. Zostawiliście nas, Ty zostawiłeś Laurę samą, z nim, zwłaszcza kiedy zaczęła Ci ufać. Poradzę sobie bez Was.

Ruszyłam przed siebie po chwili poczułam jak jakieś silne ramiona mnie obejmują, mimo, że próbowałam, nie mogłam się wyrwać.

- Cii. - Mruczał Kai głaskając mnie po głowie. - Z kim was zostawiliśmy, przecież są z Wami Reita , Uruha i …

- Aoi, ten niewyżyty zboczeniec. On się do nas dobierał, a tamci nic nie zrobili. Uciekłyśmy, ale nic nie miałyśmy, więc postanowiłam wrócić po dokumenty, ale Laura, cholera Laura została pod drzewem.

- Skoro Aoi to zrobił musiał być w złym nastroju i pijany. – Mruknął Ruki.

- Ty go jeszcze bronisz?! Ale nie czułam od niego alko… mięta, czułam miętę, chciał tym zabić… cholera Kai jedź pod drzewo po Laurę i daj jej to. –Podałam mu fragment mojego wisiorka, Laura miała drugą połówkę. - Będzie wiedziała o co chodzi. A my idziemy do domu, mam nadzieję, że jej tam nie będzie.

Po jakimś czasie znaleźliśmy się w domu , na podłodze leżał Uru i Rei, a po chwili zobaczyłam Laurę z Aoi’m.

Ruki widząc to rzucił się na starszego gitarzystę, ten się tego kompletnie nie spodziewał i maleństwu udało się przewrócić po chwili obaj leżeli na podłodze.
Poleciałam szybko do kuchni i wzięłam jakąś wielką ścierkę, po czym związałam ręce Aoi’ego za jego plecami. Po czym z całej siły kopnęłam go w klatkę piersiową , a mężczyzna upadł.

- Laura? – Powiedzieliśmy jednocześnie z Ruki’m. – Wszystko dobrze? 
 
Nic do mnie nie docierało. Nie chciałam z nikim gadać. Skuliłam się pod ścianą, widocznie załamana. Ruki kucnął obok mnie i mnie przytulił. Odepchnęłam go od razu od siebie, nie chciałam już mieć żadnego chłopaka. Wszyscy byli tacy sami, pragnęli tylko seksu i tylę.

 - Laura? - Szepnęła Bianca widocznie zmartwiona moim zachowaniem. Widać było, że Ruki też był zmartwiony. Po 10 minutach zdobyłam się na odwagę. 

 - Bianca powiedź mu o tym czemu się tak zachowuję. - Szepnęłam po polsku by tylko ona mnie rozumiała. Wstałam szybko i poszła do łazienki, w której się od razu zamknęłam.

 Laura kurwa on Cię tylko dotykał, a ty już popadasz w histerię, uspokój się – mówiłam to do siebie chodząc w ta i we tą po łazience. Usiadłam na zimnych kafelkach i odetchnęłam. Zaczęłam się uspokajać i to było najważniejsze. Chciałam uciąć jaja temu kretynowi, ale zapewne Bianca y mnie powstrzymała. Zaśmiałam się wspominając jeszcze nasze stare rozmowy o tym wszystkim, co by się stało jak byśmy ich spotkali. Polepszyło mi to humor i to o wiele.

Patrzyłam jak moja przyjaciółka udała się do łazienki, a Ruki patrzył na mnie wyczekująco. Kai natomiast oddał mój wisiorek i zajął się swoimi przyjaciel ami, nie byli aż tak bardzo obici.
Wyjaśniła wokaliście całą historię, ten ani razu mi nie przerwał tylko kiwał głową.
Po jakimś czasie podeszłam pod drzwi łazienki i zapukałam.

- To ja, twoja nienormalna, słabo myśląca i beznadziejna przyjaciółka. Wpuścisz mnie? – Zapytałam, po chwili drzwi się otworzyły.

Spojrzała na mnie i usiadła na podłodze.

- Wyjaśniłam wszystko Ruki’emu. Powiedział, że rozumie i że mu przykro. Nie będzie Cię już naciskał, ale liczy, że kiedyś mu zaufasz. Wiesz. – Wskazałam na drzwi. - Zawsze możemy ich wykastrować. 

Moja przyjaciółka zaśmiała się.

- Jeej, czyli dalej potrafię Cię rozbawić. Wybacz, że to tak długo trwało po drodze spotkałam Kai’a i Ruki’ego, wyjaśniłam im sytuację. Kai miał po Ciebie jechać, a czułam, że nie będziesz chciała, z nim mieć nic wspólnego, więc podałam mu wisiorek. – Mimowolnie dotknęłam go. – Liczyłam, że zrozumiesz o co chodzi.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko mi się przypatrywała po czym uśmiechnęła się. Okey , coś kombinuje.

- Wiesz, że znalazłam w pokoju Kai’a bicz? – Zachichotała Laura.

- Serio?! Bez jaj, nie wierzę. – Też zaczęłam się śmiać, prawie kładąc się na podłodze. - Kai.. Ty mi lepiej powiedź, co ja mam zrobić…

Nie mogłam skończyć wypowiedzi, bo rozległo się pukanie do łazienki.

- Dziewczynki ja wiem , że załatwiacie ważne kobiecie sprawy i tak dalej, ale ja naprawdę muszę skorzystać z kibelka. – Zapiszczał Uruha.


Spojrzałyśmy po sobie i się zaśmiałyśmy. A niech biedaczek sobie poczeka. W końcu to teraz my byłyśmy w tym domu najważniejsze po tym co się stało, więc mógłby trochę nas zrozumieć i jeszcze trochę wytrwać.

- Uruś, skarbie idź w krzaczki my tu o ważnych rzeczach gadamy! - Zaśmiałam się, szkoda mi go było, ale cóż musiałyśmy się w końcu z czegoś pośmiać. Nie wiadomo czemu, ale ta sytuacja spowodowała, że zaufałam wokaliście. - Dobra Bianca schodźmy na dół, bo ten zaraz zrobi tu powódź.

 - Masz całkowitą rację, więc się pośpieszcie! - Krzyknął Uru zza drzwi. 

Wzruszyłyśmy obie ramionami i wyszłyśmy z łazienki, a ten w tempie ekspresowym zamknął drzwi i wiadomo co dalej. Zeszłyśmy na dół spokojnie. Ach, właśnie musiałam odkupić Kai'owi wazon i róże. Westchnęłam cicho. No cóż ja go zbiłam to odkupię.

Gdy zeszłyśmy na dół, zobaczyłyśmy, że chłopcy sprzątali, alkohol leżał na stole na stole, ale nigdzie nie było Aoi’ego.
Wokalista z perkusistą uśmiechnęli się na nasz widok. Usiadłyśmy na kanapie, od razu widać, że Laurze poprawił się humor, bo ciągle gadała o biczu w pokoju bruneta.

- Zjem Cię. – Mruknęłam, ale pech chciał, że usłyszał to basista, który szedł w naszą stronę i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Ale dlaczego? Ja chciałem dać Wam po kwiatku. – Powiedział zawstydzony, taak kwiatku z wazonu Kai’a ale mniejsza o to. - Niee wiedziałem, myślałem, że to były żarty.

 Zaśmiałam się słysząc to. Nie wiem, czemu ale wszyscy jakoś byli dla nas mili, aż za bardzo. Dobra Laura skończ z tym prywatnym śledztwem, bo to się źle skończy znowu. Patrzałam cały czas na wokalistę, który przykuł moją uwagę, nic do mnie nie docierało co kto do mnie mówił, tak jak bym się....tak zakochała. No, ale przecież nie powiem tego nikomu. Zamknęłam oczy i otworzyłam je znowu przeraziłam się, wokalista stał nade mną tak blisko, że jeden nie ostrożny ruch.... i bum!

Rei i kwiaty? Czemu nie? Za to coś czułam, że moja przyjaciółka coraz bardziej przekonuje się do małego wokalisty.
Pech, albo nie pech, przeznaczenie czy też nie, zależy kto w co wierzy spowodowało, że Ruki zahaczył o coś, potknął się chcąc się wyratować jego ręce spoczęły na kanapie, a Laura znalazła się miedzy nimi, natomiast twarzy blondynka była blisko jej twarzy. Ich usta spotkały się ze sobą. Po raz pierwszy chyba Laura nie odskoczyła.
Niestety tą romantyczną chwilę przerwał dźwięk telefonu. Zaraz … to mój dzwonek , a to oznacza, że Laura ma mój telefon.

- Eeee, nie chcę Wam przeszkadzać, ale Laura inteligencjo Ty cały czas miałaś telefon przy sobie? – Mruknęłam.

Dziewczyna nic nie powiedziała tylko mi go podała.
Spojrzałam na wyświetlacz. O nie, na tą rozmowę nie jest gotowa, odrzuciłam połączenie. Czemu teraz do mnie dzwonił? Przez ostanie pół roku miał mnie gdzieś. Niestety telefon znowu zadzwonił i zaczął wibrować. Cóż, chyba nie mam wyjścia, chwyciłam kieliszek wódki i go wypiłam a następnie ruszyłam na balkon, by porozmawiać z kimś z kim nie chciałam. Zostawiłam Laurę, ale coś czułam, że teraz jej to nie przeszkadza, była zajęta czymś wróć kimś innym. 

 Laura uspokój się oddychaj to nic takiego tylko głupi pocałunek. Wokalista uważnie na mnie patrzył by wyłapać co chodzi mi po głowie, niestety nie udało mu się to.

 - Przepraszam Laura. - Mruknął cicho. Kai zaczął się śmiać z tego co tu zaszło.

 - Nie przepraszaj. - Szepnęłam od razu, na co blondynek się uśmiechnął, pogłaskał mnie kciukiem po policzku i puścił oczko. 

- Idź sprawdzić co z Bianca, coś się chyba stało, bo wyleciała na balkon gdy ktoś zadzwonił. - Mruknął do mnie, w sumie racja, ciekawe kto to do niej tak uparcie zdzwonił. Tylko, żeby nie rodzice, bo Bianca by się rozgadała i wypaplała co tu się nam przydarzyło. Ruszyłam na balkon, ale przed nim się zatrzymałam słysząc jak by na kogoś krzyczała.

- Ciebie powaliło do reszty. Nie. To nie tak. Nie ma mnie w Polsce. Nie powiem Ci. Gdzieś. Co? Nie, nie chcę, rozumiesz? Zostaw mnie, nie dzwoń do mnie. Co? A co Cię to obchodzi czy mam kogoś? Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego. Nie dzwoń do mnie, traktuj mnie jak bym umarła, jakby mnie nie było. Jestem martwa dla Ciebie, jasne?! – Krzyknęłam i się rozłączyłam.

Cóż, chyba w tym momencie, chciałam, żeby tak było, potarłam ręką delikatnie prawy nadgarstek.
Mam nadzieję,że nikt nie poszedł za mną, nie chciałam z nikim rozmawiać.
Telefon zapiszczał odnajmując , że dostałam sms-a. Odczytałam go, był od niego.
„ To jeszcze nie koniec” brzmiała treść.
Wyszłam z balkonu i wpadłam na moją przyjaciółkę.

- Laura? Jak długo tu jesteś? Ile słyszałaś? – Zadałam te pytania, mimo iż nie czekałam na odpowiedź i ruszyłam w stronę pokoju perkusisty. 

 Wiedziałam to on do niej dzwonił. Zdziwiłam się również jej reakcja, zawsze gdy on dzwonił to mówiła mi o tym, a teraz co? Co się takiego zmieniło, że nie ufamy już sobie na tyle by powiedzieć nawet najmniejszej rzeczy. Weszłam na balkon i usiadłam na kafelkach patrząc w niebo. Wyciągnęłam swój telefon i spojrzałam na wyświetlaczu , było tak nasze wspólne zdjęcie na lotnisku w Tokyo, które sobie zrobiłyśmy.

- Ej co się stało? - Spytał Reita wchodząc na balkon by zapalić, podał mi rękę bym wstała z czego skorzystałam. - Może nie jestem dobry w tym by zrozumieć, ale chociaż spróbuję. 
- Po prostu wszystko się pierdoli. - Szepnęłam załamana, wyciągnął paczkę papierosów i podał mi jednego i zapalił. Dawno nie paliłam to też zaczęłam się krztusić, ale po chwili wszystko było okej.

 - A dokładniej? - Spytał unosząc brew ku górze. - Co się psuje? 

 - Moja przyjaźń z Bianca, nie potrafimy nawet powiedzieć o swoich problemach, przez to, że tu przyjechałyśmy oddaliłyśmy się od siebie i to widać. - Szepnęłam smutno. 
 
Nie chciałam jej martwić, wiedziałam, że mi pomoże, ale nie mogę całe życie na kimś polegać, przez to znalazłam się w tamtej sytuacji i nie chciałam powtórki z rozrywki. Miałam zacząć nowe życie bez niego. Tak chciałam o nim zapomnieć, prawie mi udało.
Wróciłam pod balkon i słyszałam końcówkę rozmowy Laury z basistą. Moja przyjaciółka pali? Tak dawno nie widziałam ją z papierosem . Musiała być zdenerwowana.
Obiecałam, że z nią wrócę, ale się bałam. Im byłam dalej od niego tym lepiej.

- Laura. - Mruknęłam załamana wchodząc na balkon. - A co jak on mnie znajdzie ?



Westchnęłam słysząc to 'co jak on mnie znajdzie '. Przecież byłyśmy w Japonii. Spojrzałam na Reite pokiwał głową i zgasił papierosa po czym wyszedł zostawiając mnie samą z nią.

-Bianca. - Mruknęłam cicho, podeszła do mnie. - Jesteśmy w Japonii, wiesz, że on nie ma kasy na bilet, a nawet jeśli nie znajdzie nas. 

- Ale on tu może przylecieć przecież! - Zaczęła panikować. 

 -Bianca opanuj się, nie znajdzie nas tutaj, a nawet jeśli to nie ręczę za siebie, słyszysz?! - Mruknęłam stanowczo by się uspokoiła. - Niech spróbuje tylko do Ciebie podejść, a przysięgam będzie z nim źle. - Warknęłam cicho i zgasiłam papierosa, moja przyjaciółka mogło po raz pierwszy jaka jestem zaradna w takich sytuacjach po nie udanej próbie z Aoi'm. Zostawiłam ją samą na balkonie i poszłam na dół do chłopaków.


 ------------------------------------------------------------------------

Miło by było jak by pojawiły się dwa komentarze. : D

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że bez względu na ilość komentarzy notki będą pojawiały się dalej, bo ja zostałam fanką waszego bloga :D
    Dzisiaj miałam wrażenie, że akcja toczyła się ciut za szybko, brakuje mi tu opisów otoczenia i fizjognomii bohaterów, ale poza tym nie mam na co narzekać ;)
    Wiedziałam, że Ruki i Kai niczym rycerze przybędą na odsiecz swoim księżniczkom :D

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.